nie mam też choinki, bombek, nie robię łańcucha z papieru, a w tym roku niestety przegapiłam również kultowy film "Kevin sam w domu". pakuję tylko prezenty w ładny papier i podpisuję, ale nawet to nie jest już taką frajdą jak za dawnych lat. piekę ciasta, pomagam w robieniu sałatek, biegnę do pobliskiego sklepu z nadzieją, że jest jeszcze otwarty, bo zabrakło mi jakiegoś składnika, ale w sklepie świecą pustki, wracam do domu z pustymi rękoma, sprzątam, choć bardzo nie lubię i nie ogarniam ani trochę tej tak mocno skomplikowanej czynności zabierającej mi czas, a na koniec i tak nie przynoszącej dobrego efektu, bo ten lubi się zacierać po kilku godzinach, albo kilku dniach. a potem nikt mi nie wierzy, że sprzątałam i wynikają z tego małe awantury nieporozumienia. może kiedyś zrobię zdjęcie, jak posprzątam i będę miała dowód!
w wigilię jestem zawsze u babci. nie lubię życzeń jakie dostaję, są wymuszone, byle jakie i na niczym z tego prawie mi nie zależy, ja sama nie wiem czego mam życzyć niektórym osobom, więc życzę zdrowia dziadkom, bo dziadkowie to zawsze chcą zdrowia, ale z wujkiem czy kuzynką jest większy problem. jedyne prawdziwe życzenia i tak dostaję codziennie nawet bez słów i gestów. bardzo nie lubię przesadnego świątecznego jedzenia, w wigilię jem pierogi obowiązkowo z kapustą i grzybami (kiedyś jadłam tylko ruskie i zaklinałam, że nigdy w życiu nie tknę innych), a w inne dni świąt najwięcej jakiejś sałatki, albo jakąś rybę, czy kawałek sernika.
czasem popatrzę w niebo, czy pierwsza gwiazdka już tuż tuż, potem roznoszę prezenty, jako najmłodsza z obecnych, pieska też obdarowuję czymś dobrym i on już szczęśliwy rozpakowuję swoje, patrzę na twarz Mamy, czy aby na pewno podoba Jej się prezent i jak widzę, że tak to nabieram ulgi i trochę (nie)świątecznej radości. i łapię łezkę płaczu z policzka na widok swojego podarunku.
gdzieś pomiędzy wyganiam mojego kochanego psa, który kręci się jak szalony pod stołem raz przy mojej nodze, raz Mamy, raz wujka i merda ogonem, jakby wyganianie było zabawą i czasem szczeknie kiedy słyszy z dworu inne psy, i czasem skoczy przednimi łapkami komuś na nogi i wyginając się, jak tylko może, próbuje dosięgnąć czegoś na stole głośno wąchając zapachy jedzenia. niestety jest za mały. ale najukochańszy na świecie.
czasem popatrzę w niebo, czy pierwsza gwiazdka już tuż tuż, potem roznoszę prezenty, jako najmłodsza z obecnych, pieska też obdarowuję czymś dobrym i on już szczęśliwy rozpakowuję swoje, patrzę na twarz Mamy, czy aby na pewno podoba Jej się prezent i jak widzę, że tak to nabieram ulgi i trochę (nie)świątecznej radości. i łapię łezkę płaczu z policzka na widok swojego podarunku.
gdzieś pomiędzy wyganiam mojego kochanego psa, który kręci się jak szalony pod stołem raz przy mojej nodze, raz Mamy, raz wujka i merda ogonem, jakby wyganianie było zabawą i czasem szczeknie kiedy słyszy z dworu inne psy, i czasem skoczy przednimi łapkami komuś na nogi i wyginając się, jak tylko może, próbuje dosięgnąć czegoś na stole głośno wąchając zapachy jedzenia. niestety jest za mały. ale najukochańszy na świecie.
byłam też w parku na długim spacerze, a piesek mój hasał sam bez smyczy wśród gąszczy traw.
a gdzieś pomiędzy są rzeczy niespokojne, niemiłe, niefajne, frustrujące. ale to już inna bajka.
można już swobodniej oddychać. wracam do zdrowych porannych owsianek, nigdzie się nie spieszę, w miarę korzystam z dalszych dni wolnego i marzę by trwały już w nieskończoność. (chyba nie wytrzymam powrotu do szkoły)
kto wie? może to już niedługo.
mam takie marzenie, by kiedyś na święta jeździć w piękne miejsca. w góry lub nad morze (wolę to drugie), robić dużo zdjęć i tak bardzo nieświątecznie spędzać święta, najlepiej z kimś bliskim u boku. to starczy. może za rok? może za rok będę nawet dalej niż te piękne miejsca, o których myślę teraz. daleko stąd, w miejscu moich marzeń. uśmiecham się i wierzę w pomyślność tych słów. za rok chcę napisać Wam coś nowego, nie powtarzać historii ciągnącej się od kilku lat. za rok i nawet wcześniej. trzymajcie mnie za słowo.
tymczasem ściągam dużo filmów na jutrzejszy (tak mocno niesylwestrowy) dzień (jutro będzie strasznie, nienawidzę fajerwerków i hałasu, który temu towarzyszy), myślę o stworzeniu pysznej sałatki, zastanawiam się nad ścięciem włosów (pragnę zmiany) i tworzę pojemniki na marzenia i cele na 2014 rok, a także na dobre wspomnienia z całego roku. by pod koniec kolejnego grudnia wysypać wszystkie karteczki, zobaczyć ile udało mi się osiągnąć, ile wspomnień zapisałam przez 365 dni i z uśmiechem wspominać to co przeczytam. jestem ogromnie ciekawa, jak to wyjdzie. za rok dam Wam znać o tym. a Wy? robicie postanowienia noworoczne, albo jakieś pudełka z marzeniami, albo realizujecie inne fajne akcje? podzielcie się!
hej Jagódko, tak smutkiem tu bije, aż u siebie go czuję. chciałabym, żeby gdzieś pomiędzy tym smutkiem mały uśmiech się pojawił
OdpowiedzUsuńoby więc w nowym roku spełniło się wszystko o czym piszesz. obyś pisała do nas z tego fajnego miejsca, a święta spędziła tam gdzie chcesz i z kim chcesz :)
OdpowiedzUsuńps. wspaniały psina!
OdpowiedzUsuń