sobota, 26 października 2013

maślano-cynamonowo-miodowe śliwki duszone

prostota w zaskakiwaniu i swojej pyszności nie zna granic. czasem żadne fanaberie nie zastąpią zwykłej, prostej prostoty. czasem fanaberie są już przekombinowane, nudne, albo są na raz, na dwa razy do spróbowania. a prostota nigdy nie jest za bardzo prosta, nigdy się nie nudzi i dzięki temu może być na setki razy. lubię te smaki i staram się o nich często pamiętać.
robiłam je kilka dni temu, do jogurtu i musli, wtedy jednak bardzo poranna godzina zmusiła mnie zaprzestania bezsensownej walki z aparatem i światłem, bo i tak od początku stoję z tym na pozycji przegranej, a dodatkowo grozi mi małe spóźnienie do szkoły. te śliwki jednak są tak pyszne, że z chęcią je dla Was powtórzyłam :) sobota i niedziela to dla mnie zbawienie odnośnie zdjęć na bloga.


śliwki duszone w maśle cynamonowym i miodzie
(przepis własny)
(1 porcja)
- kilka śliwek, ilość według uznania
- łyżeczka masła
- 1/3 łyżeczki cynamonu
- 1 łyżeczka miodu

śliwki przekrawamy na pół, pestki wyrzucamy. masło roztapiamy na patelni razem z cynamonem, robimy to na małym ogniu przez około pół minuty, by cynamon dał masłu dużo swojego smaku. dodajemy miód i czekamy aż się roztopi i dobrze połączy z naszym masłem. dodajemy śliwki stroną od skórki, przykrywamy je przykrywką i dusimy około 2-3 minut. następnie przewracamy owoce na drugą stronę i przykryte znowu dusimy około 2-3 minut.
podajemy na jogurt (jeśli jest naturalny to dobrze nadać mu trochę słodyczy miodem), na jogurt z musli, do owsianek, słodkich kasz i do czego tylko dusza zapragnie. ;) 


***
może macie jakieś porady odnośnie zdjęć przy sztucznym świetle, przy niedoborze dobrego, mocnego światła dziennego? lub może znacie dobre poradniki fotograficzne w internecie? będę wdzięczna za wszystko co moglibyście mi podsunąć ku pomocy :)

środa, 23 października 2013

podwójnie jabłkowa owsianka

rozpoczęcie dnia owsianką to moja najmocniej ulubiona opcja śniadania. a ta prezentowana dzisiaj to jedna z moich ulubionych owsianek. chociaż "ulubiona owsianka: jest pojęciem z dosyć szerokim zakresem rozumowania, bo wlicza się w nie naprawdę duża liczba wszelakich owsiankowych śniadań. ta jednak chyba zajmuje stopień wyższy od "zwykłej ulubionej". osobiście najbardziej smakuje mi na ciepło, jednak nie ma problemu by zjeść ją na zimno. zwłaszcza w takie piękne lato podczas październikowej jesieni jakie mamy teraz.

szum na zdjęciach specjalnie dla moich nerwów dzięki pomocy złego światła o godzinie ósmej rano. smutno mi(.) z tymi walkami ku poskromieniu światła.

jest kilka wersji tej owsianki. dziś prezentuję pierwszą - z rodzynkami. kolejne są z przeróżnymi orzechami lub masłem orzechowym. śmiało więc zastępujcie rodzynki ulubionymi dodatkami.

podwójnie jabłkowa owsianka
(przepis własny)
(1 porcja)

4 czubate łyżki płatków owsianych
3/4 szklanki soku 100% jabłkowego, bez dodatku cukru
pół jabłka
garść rodzynek
1/4 łyżeczki cynamonu

płatki owsiane zalewamy sokiem, przykrywamy talerzykiem i odstawiamy na noc (można pominąć. wtedy po prostu owsianka będzie gotować się rano troszkę dłużej). następnie stawiamy na gaz i gotujemy aż osiągniemy pożądaną (raczej bardziej gęstszą niż rzadszą) konsystencję. dodajemy cynamon, rodzynki i jabłko, gotujemy jeszcze chwilę mieszając. 



akcja:
Rozgrzewające dania

niedziela, 20 października 2013

rybne comfort food. placuszki z tuńczyka z dodatkiem cukinii, wyśmienite!



dużo razy już jadałam takie rybne placki. jeśli chodzi o wegetariańskie placki/kotleciki to te z ryby są moimi ulubionymi, ale już te z tuńczyka to moje ulubione najbardziej. stąd konieczność pokazania ich Wam.
są smaki, które mogłabym jeść codziennie, które są tak dobre, że czasem potrafią poprawić humor, a które przy okazji są tak zdrowe, że z uśmiechem i spokojem można je pałaszować. comfort food. zdecydowanie do jednego z takich smaków u mnie należy tuńczyk. dziwne? ryba jako comfort food? a jednak! co prawda w tych smakach mam też inne, bardziej "normalne", tym razem jednak mowa o tuńczyku. wczoraj, kiedy, wysnuta z kulinarnej weny twórczej, szukałam inspiracji na obiad, trafiłam na różne placki rybne, przypomniałam sobie, że już dawno żadnych takich nie jadłam, a zwłaszcza takich z tuńczyka! jak mogłam zapomnieć! chcę tuńczyka! u Anity, jak znalazł, wyszukałam bardzo podobne placki. no, i dzięki Jej przepisowi wykorzystałam i uratowałam w końcu nadpoczęta cukinię, czekającą na mnie dosyć cierpliwie.
jest pysznie.
wyśmienicie. 
tak, uwielbiam smak tuńczyka.



placuszki z tuńczyka z cukinią, pietruszką i cebulką
(przepis własny + inspiracja)
(ok. 15 sztuk)

- 2 puszki tuńczyka w sosie własnym
- 300g cukinii
- 1 jajo
- 2 łodyżki z liśćmi pietruszki
- 2 małe cebule
- sól i pieprz

cebule kroimy w kostkę i dusimy na oliwie z oliwek (bądź innym tłuszczu) aż się zarumieni. pietruszki siekamy. cukinię ścieramy na tarce, wyciskamy z nadmiaru wody. tuńczyka mocno odcedzamy z wody, łączymy z cukinią, pietruszką, jajem i zarumienioną cebulką. solimy i pieprzymy do smaku. z solą lepiej nie przesadzać, bo tuńczyk jest sam w sobie trochę słony. ja dałam około 1/4 łyżeczki soli i pieprzu. wszystkie składniki dokładnie mieszamy, smażymy na rozgrzanej patelni z obu stron. 
moja rada do smażenia to nie próbować odwracać ich zbyt szybko. lepiej smażyć na małym ogniu i trochę dłużej, ale za to lepiej się je przewraca na drugą stronę. :)
podałam z ugotowanymi ziemniaczkami i surówką.


























a jakie są Wasze comfort food? nawet te najdziwniejsze?

p.s.
szykuję się na zimę. kupuję czapki, rękawiczki, pragnę ogromnych, grubych szalików. z dna szafy wyciągnęłam już ulubione kozaki. płaszcz też już czeka w szafie razem z jeszcze jesiennymi kurtkami. a tu co? a tu złota jesień bawi się w wiosnę. :)

sobota, 19 października 2013

gruszkowy chlebek z rodzynkami

nie było w domu bananów, ani dyni do stworzenia sławnych chlebków o ich smakach. trochę za późna godzina na pobiegnięcie do pobliskiego sklepu i zakup.
w misce jednak chowały się gruszki. więc będą gruszki!

bo nareszcie sobota. nareszcie relaks.
na śniadanie w formie dwuporcjowej, dla mnie i dla Mamy. śmiało jedno możecie robić z tego jedną dużą porcję.

pełnoziarnisty chlebek gruszkowy z rodzynkami
(przepis własny)
(2 porcje)

- 150g mąki pszennej razowej
- 3 małe gruszki (około 250g)
- 1 jajo
- garść rodzynek
- łyżka miodu
- szczypta cynamonu
- łyżeczka proszku do pieczenia

mąkę łączymy z proszkiem, jajem, miodem, rodzynkami i cynamonem. gruszki ścieramy drobno na tarce i dodajemy do ciasta. dokładnie mieszamy.
piekarnik nagrzewamy do 180*C. pieczemy przez 30 minut.
chlebek genialnie smakuje na ciepło z roztapiającym się masłem lub miodem. jednakże zjadanie solo też polecam.




niedziela, 13 października 2013

cynamonowe racuchy ze śliwkami

bardzo miło jest rano spędzić czas w doborowym towarzystwie z doborowym śniadaniem. nawet jeśli dzieje się to przez internet, wspólny poranek wprowadza ogromne cienie radości. kto wie, może kiedyś będzie bardziej wspólny niż wspólny wirtualnie?
dziś razem z M.
po raz drugi.
po raz pierwszy było ciasto jogurtowe z dżemem (mam jeszcze jego zdjęcia. może nawet go Wam pokażę?)
dziś racuchy. że śliwkami, z cynamonem, z cukrem pudrem. na drożdżach. uwielbiam ten widok kiedy ciasto, które pozostawiłam do wyrośnięcia nagle prawie wypływa z miski, choć wcześniej było go do połowy. kiedyś bałam się drożdży, teraz je bardzo lubię.


rozpływają się w ustach. a, gdy usmażycie za dużą porcję... dokładka musi być!


cynamonowe racuchy ze śliwkami
(przepis od babci, zmodyfikowany dodatkiem śliwek i cynamonu)
(ok. 25 sztuk)
100g mąki pszennej
150g mąki pszennej razowej (lub innej pełnoziarnistej)
250ml mleka
1/3 kostki drożdży (cała kostka miała 100g)
8 łyżek cukru (lub miodu, stewi, co kto lubi)
1,5 łyżeczki cynamonu
4 większe śliwki

mleko podgrzewamy, żeby było ciepłe, ale nie za gorące. wszystkie inne składniki oprócz śliwek łączymy. drożdże kruszymy do ciepłego mleka, mieszamy, żeby się rozpuściły i wlewamy do reszty połączonych składników. dokładnie mieszamy i odstawiamy na 30 minut do (magicznego) wyrośnięcia. w tym czasie kroimy śliwki dosyć drobno i po etapie wyrastania łączymy je z ciastem. mieszamy tylko kilka razy i później już nie, żeby ciasto nie opadało. smażymy placuszki, a gotowe obficie posypujemy cynamonowym cukrem pudrem (cynamon+cukier puder)




sobota, 5 października 2013

słodka kasza jęczmienna w jesiennych smakach


smak kaszy na słodko chodzi za mną już od dawna, a po warsztatach wegańskich, w których brałam niedawno udział - już tym bardziej, kiedy to kasza jaglana stała się budyniem. tak więc zaspokajam ochotę, zaspokajam poranny głód, czerpię energię, której każda kasza wiele oddaje, po czym biegnę na zajęcia. od dzisiaj chodzenie nabrało nowego wymiaru. uwierzcie, jeszcze nigdy nie zmęczyliście się tak chodząc. po prostu chodząc! kto jest zainteresowany ten wpisze sobie w google "indoor walking" :)

kasza ta jest prosta, dosyć szybka (można ją też przygotować dzień wcześniej, co uwzględnię w przepisie) i bardzo sezonowa smakowo. każdy z was ją polubi! poz tym myślę, że to już ostatnie podrygi śliwek, tym samym jest to niezaprzeczalny powód do korzystania nich w dużej mierze, a w tym polecam moją kaszkę. oczywiście z owocami możecie kombinować na każdy sposób i dodawać raz śliwki, a gdy te już się skończą - jabłka lub banany.





cynamonowa kasza ze śliwkami 
(przepis własny)
(2 porcje)

pół szklanki kaszy jęczmiennej
szklanka wody
łyżka oleju z pestek winogron (lub innego)
łyżeczka cynamonu (raczej płaska)
szklanka mleka sojowego
garść śliwek
opcjonalnie miód do posłodzenia

szklankę wody zagotowujemy w garnuszku. kaszę opłukujemy zimną wodą i wrzucamy do garnuszka, gdy woda będzie się gotować. dodajemy olej i cynamon, gotujemy aż kasza wsiąknie całą wodę. pamiętamy o mieszaniu co jakiś czas. (na tym etapie kaszę wystudziłam i przełożyłam do lodówki na noc, a rano postąpiłam z następnymi wskazówkami).
dolewamy mleka sojowego i gotujemy następne 5-10 minut, kasza powinna zgęstnieć, ale nie musi do końca, ponieważ po zdjęciu z gazu, gdy damy jej chwilę ona sama mocno zgęstnieje, dlatego dobrze jest ją przestudzić z 5 minut.
w miseczkach układamy śliwki, na nie kaszę i znów śliwki.


przepis jak ulał do akcji:
Rozgrzewające dania