piątek, 28 marca 2014

omelette française na słodko


za dużo czasu już nie mam, więc streszczam się w słowach, tak jak streszcza się w minimalizmie dzisiejszy przepis. omelette française, czyli francuski omlet według ulubionej Julli Child, słynnej na całym świecie ze swojej francuskiej kuchni, którą zarażała ludzi w programie French chef.
ten omlet to jeden z najprostszych, najszybszych i przede wszystkim najsmaczniejszych omletów. dla osób uczulonych na gluten polecam tym bardziej, nie trzeba tutaj kombinować z doborem mąki.


omelette française
na słodko
(1 porcja)

- 2 jajka
- szczypta soli
- 2 szczypty cukru
- łyżka wody
- olej do smażenia

- do podania: owoce ze słoików, świeże owoce, dżemy, konfitury, jogurt

roztrzepać jajka z wodą, dodać szczyptę soli i troszeczkę cukru. wymieszać. na patelni rozgrzać łyżkę oleju. wylać masę jajeczną na patelnię, odczekać chwilę, aż spód się zetnie, a następnie trzymając za rączkę patelni potrząsać nią energicznie do przodu i do tyłu, by omlet zwinął się w rulonik. można też pomóc sobie łopatką. przełożyć na talerze i podawać na słodko.

sobota, 22 marca 2014

na pierwszy dzień wiosny był koktajl pełen słońca


wczoraj, na pierwszy dzień Wiosny, był koktajl pełen słońca. w środku od kolorów owoców i na zewnątrz od słońca zza okna. 
dziś dzielę się nim z Wami. 


koktajl mandarynkowo-bananowy
(1 porcja)

- 1 banan
- 2,5 mandarynki
- pół szklanki mleka sojowego

super najłatwiejsze ze znanych mi sposobów przygotowania: wszystkie składniki zmiksować, przelać do kubeczków/szklanek i zapijać się witaminkami.
smacznego!

wtorek, 18 marca 2014

indyjske spaghetti z pieczoną cukinią i tofu


skoro ostatnio była mowa o mojej skromnej miłości do sałatek, to pozostając w temacie warzyw - jestem miłośniczką ich pieczonej wersji. i nie tylko jeśli chodzi o warzywa, ale mowa tu o wielu rzeczach. uważam, że pieczenie wysnuwa z potraw wszystko to co w nich najlepsze. zetknęłam się z wieloma sytuacjami, gdzie osoby nie lubiące surowej lub np ugotowanej wersji jakiegoś produktu, w pieczonej wersji zakochały się. z pieczeniem jest jak ze smażeniem, tylko o wiele zdrowiej. ale nikt mi nie powie, że nie uwielbia odsmażanego jedzenia bardziej niż przed zabiegiem odsmażenia. np odsmażane pierogi, albo makaron? albo warzywa, frytki, placki? ja jestem jednak za zdrowszymi wersjami i chociaż indyjska kuchnia zazwyczaj opiera się na smażeniu to moja zamiana nie powoduje utraty indyjskiego klimatu, a dodatkowo dzięki połączeniom smakowym owe danie jest mieszanką kilku wspaniałych kuchni. indyjskiej, zwłaszcza ze względu na mieszankę przypraw, włoskiej, bo makaron i wegańskiej, bo nie ma tu nic pochodzenia roślinnego.



indyjskie spaghetti z pieczoną cukinią i pieczonym tofu
(3 porcje)

- 2 cukinie
- 2 małe cebule
- kostka tofu wędzonego (160g)
- 2 puszki pomidorów
- 3/4 szklanki passaty pomidorowej
- 4 ząbki czosnku
- łyżka oliwy z oliwek
- 4 łyżki suszonych pomidorów
- 1/4 łyżeczki imbiru
- 1/4 łyżeczki cynamonu
- 1/2 łyżeczki kurkumy
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
- szczypta cukru brązowego
- sól i pieprz do smaku

- makaron (ilość według uznania)

przygotować blachę do pieczenia, czyli wyłożyć ją papierem od pieczenia lub lekko natłuścić, a piekarnik nagrzać do 200*C. 
cukinię umyć i pokroić w plasterki (jeśli jest dosyć gruba to na połówki plasterków), cebulę i tofu pokroić na mniejsze części, wymieszać wszystko na blaszce. wyciśnięty przez praskę czosnek zmieszać z łyżką oliwy z oliwek i natrzeć tym wierzchnie warzywa oraz lekko je osolić. piec przez 40 minut, w między czasie pomieszać kilka razy. warzywa i tofu powinny się mocno zarumienić.
następnie przygotować sos pomidorowy - do garnuszka wlać pomidory z puszki, passatę i suszone pomidory, przyprawić i poczekać na warzywa. kiedy już będą gotowe, przełożyć je od razu do sosu pomidorowego. postawić na gaz i gotować tak aby wszystko było gorące.
w między czasie gotować makaron al dente.
nakładać na talerze najpierw makaron, potem sos i lekko rozmieszać.

smacznego!


Fusion  w kolorach #omnomnom


niedziela, 16 marca 2014

sałatka liściasta z kiełkami i twarogiem włoskim oraz najlepszy miodowy winegret z oleju lnianego

oprócz marzeń i pasji do modelingu, pisania i spełnienia siebie, oraz ciągle, jak mantrę, pozytywnych słów wiary i nadziei powtarzanych w myślach do siebie, oprócz wielu stronic słów książkowych, zapału do sportu i miłości do naparu z jaśminowej herbaty, i z innej strony, co gorsze, do butów - w głowie mam też ciągle sałatki. serio, lista przepisów do wypróbowania nieustannie się powiększa. stare połączenia ciągle powtarzam, coś co zwane jest "sałatką" nigdy mi się znudzi. np taka sałatka jarzynowa. prostota i klasyczność w stu procentach, a chyba nie ma osoby, która zastąpiła by ją czymś innym (zwłaszcza na świątecznych stołach). również tworzę też nowe i jeszcze nowsze połączenia. bo sałatki można zrobić na milion sposobów. byleby tylko było dużo warzyw do chrupania. 
dzisiejsza sałatka opiera się na liściach, kiełkach, pomidorze i twarogu włoskim oraz najpyszniejszym sosie sałatkowym, który najnajnajlepiej podkręca smak warzyw i który wykorzystuję do każdej niemajonezowej sałatki - miodowy vinegret z oleju lnianego (w domu nazwany kiedyś sosem "panibeatowym" od imienia Pani, od której przepis dostałam).


sałatka liściasta z kiełkami, pomidorem i twarogiem włoskim
z miodowym winegretem z oleju lnianego
(przepis własny)
(1 porcja)

Kiełki- duża garść mixu sałat ze szpinakiem
- 1 pomidor
- 2 łyżki twarogu włoskiego
- garść kiełków lucerny (lub jakichkolwiek innych)

liście dokładnie opłukać i pozostawić na chwilkę by odsączyć je z wody. pomidora i twaróg włoski pokroić w kostkę. zmieszać wszystkie liście z pomidorem i twarogiem, na wierzch dodać kiełki i wszystko polać sosem:


- 2-3 łyżki oleju lnianego
- 1 łyżka soku z cytryny
- 1 łyżeczka musztardy
- 1 łyżeczka płynnego miodu
- 2-3 szczypty soli oraz pieprzu

wszystkie składniki połączyć i dokładnie wymieszać. 


wtorek, 11 marca 2014

mała rewolucja. pancakes bez mąki, cukru i tłuszczu


czy to możliwe, żeby do przygotowania pysznych placków na śniadanie (lub i nie) starczyły nam tylko dwa pospolite składniki i dosłownie kilka minut? czy to możliwe, że nie potrzebujemy mąki, tłuszczu, ani cukru? tak! i jest to jak najbardziej lekka wersja oryginalnych pancakes, a dodatkowo nawet lepiej się smażą i zarówno wyglądem, jak i smakiem, placki te idealnie udają ową amerykańską wersję, możecie spróbować kogoś nabrać (a niedługo prima aprilis).

przepis:
(3 puszyste placki)

- 1 duże jajko (L)
- 1 banan

na początek preludium do zrobienia omleta - oddzielić białko od żółtka. do żółtka dodać banana i zmiksować na gładką masę. białko ubić na sztywną pianę i powoli wlać do masy, zamieszać.
patelnię nasmarować tłuszczem, placki smażyć po kilka minut z obydwu stron.

akcja:
Lekkie desery bez piekarnika

sobota, 8 marca 2014

pieczony... jogurt!


czuję, że ten mały, niepozorny deserek może skraść Wasze serce. jest mały, ale cieszy równie bardzo jak duża porcja zwykłego ciasta, a może nawet bardziej. ja lubię takie małe-duże przyjemności. dla miłośników dietetycznych deserów to ideał, a dla innych może coś nowego i inspirującego? jogurt świetnie znosi pobyt w piekarniku, co więcej - nabiera kremowej esencji, puszystości i delikatności. po cichu można go nazwać al'a serniczkiem, czyli... jogurnik? :)
słodko, lekko i przyjemnie. zapraszam po przepis!

pieczony jogurt
(inspiracja: breakfast's time)
(1 porcja)

- 250g jogurtu naturalnego (około 10 sporych łyżek)
- 1 białko
- 1 łyżka cukru trzcinowego
- ziarenka z 1/4 laski wanilii

białko ubić na pianę, dodać jogurt, cukier i ziarenka z laski wanilii. zmiksować na gładką masę, przelać do kokilki i zapiekać 40 minut w 180*C.