sobota, 13 grudnia 2014

Espirit Dior Tokyo 2015

Myślę, że każda modelka ma swój szczyt marzeń. Otworzenie lub zamknięcie pokazu Chanel, zrobienie kampanii Versace, pojawienie się na okładce Vogue. Ja, choć niezmiernie marzę o wielu sesjach, o współpracach z wieloma fotografami czy projektantami, o rozwoju krok za krokiem (nawet wtedy, gdy kroczki te są milimetrowe), to moim szczytem marzeń oraz spełnieniem się jest zostanie modelką dla Diora. Nie potrafię zdecydować się na sesję kampanii lub pokaz. Po prostu Dior. Ten Dior, który nigdy nie zawiedzie, który każdą kolekcją zapiera dech w piersiach. Ten Dior, gdzie ciuch wydaje się być na wagę złota, gdzie ciuch jest metaforą "nieoszlifowanego diamentu". Estetyka Diora jest jedna i niepowtarzalna. Kiedy widzę zdjęcie, na którym osoba ma na sobie właśnie TEN ciuch, ja wiem, że to jest właśnie Dior. Tak duża charakterystyczność to ogromne osiągnięcie, którą niewiele marek może się pochwalić. Owszem nie zapominajmy o Chanel, Versace czy Valentino, jednak w gąszczu projektanckiego szału, charakterystyczność jest naprawdę rzadkością. 

Tym razem Dior zabiera nas do stolicy Kraju Kwitnącej Wiśni - Tokyo. Ogromna scena wybiegowa, setki widzów, dynamiczna muzyka, fantastyczna choreografia (Dior to nie typ choreografii typu "przejdź się do przodu i wróć), sztuczny śnieg i piękne światła. Wszystko razem współgra i nadaje klimat w dwustu procentach, wszystko jest dopięte na ostatni guzik. To perfekcja. Tym razem Dior wprowadza nas w swój świat z nowoczesną nutą. Swoją rolę odgrywa tu futuryzm, imprezowa nonszalancja, o wiele więcej koloru niż zwykle, a nawet mała inspiracja stylem japońskim. Lecz nie bójcie się, mangi w kolekcji nie zobaczycie! Ostatecznie główne role zbiera dziewczęca kobiecość pisana eleganckim językiem Diora. Na wybiegu króluje znak rozpoznawszy Domu Mody - talia, wszędzie talia (oprócz dosłownie czterech sylwetek z 63). To tutaj od lat kobiecość podkreśla się właśnie tym elementem. W latach 40' znakiem rozpoznawczym samego Christiana Diora stał się projekt tzw. "Bar suit", czyli coś na styl żakietu w kształcie klepsydry, bardzo mocno zwężanego w talii i z dużą baskinką optycznie powiększającą biodra, a jeszcze bardziej zwężającą talię. Bar suit nieustannie jest motywem przewodnim kolekcji Domu Mody, a tym samym właśnie talia. Jak zawsze, tak i tym razem króluje elegancja i szyk glamour. Do łask wracają spodnie z kantem o długości do ziemi i oczywiście z wysokim stanem. Elegancję podkreślają zwiewne sukienki do połowy łydki, sukienki koktajlowe, szykowne płaszcze. Tym razem jednak język Diora staje się bardziej rzeczywisty, nie mniej w nim magii, lecz mniej w nim "świata niedostępnego". Sam Raf Simons, dyrektor artystyczny, mówi, że przy tworzeniu kolekcji myślał o typowej "Lady Dior", lecz w połączeniu z "Lady zwyczajne życie", która ma dzieci, spędza wakacje nad morzem na piasku, uprawia ogród, ma chłopaka, który jeździ motocyklem, spaceruje ze swoim pupilem. Czyli ciuchowa bajka i realizm życia odzwierciedlone za pomocą połysku i matu, wzorów i jednolitości, maxi i mini, które łączą kolekcję w jedną całość. We wzorach przewija się gruba kratka, w której to właśnie doszukujemy się inspiracji stylem japońskim. Do tego toporne, duże kozaki na koturnie i dwuwarstwowe stylizacje - sukienki i bluzki zakładane na drugie bluzki lub golfy, co niekoniecznie idealnie pasuje lub zlewa się kolorem, wzorem czy fasonem. Kilka płaszczy typu "worek" al'a kimono, jedyne nie podkreślające talii. Tyle z Japonii. A ze wzorów jeszcze trochę etno, potem już tylko jednolitość. Dużo imprezowego, cekinowego połysku lecz dla równowagi tyle samo matu. Moja Mama zawsze powtarza, że trzeba się rozwijać, nie stać w miejscu. Dior się rozwija, tworzy nowy styl, lecz nie zapomina o swojej naturze. Jak zwykle kończąc oglądać pokaz, jestem oczarowana, dech mi zapiera, zamykam oczy i wchodzę w rolę modelek, które właśnie zeszły z wybiegu. Czuję kiełkujące szczęście, które mam nadzieję kiedyś się spełni i jak nowa kolekcja Diora - nie będzie tylko bajką, lecz również rzeczywistością. 










P.S.   6 pierwszych looków to moje ulubione! 
P.S2  Najchętniej pokazałabym Wam wszystkie 63 sylwetki... Moje zauroczenie nie zna granic. Jeśli też chcecie się zakochać - zapraszam na oficjalną stronę Diora po wszystkie looki, a tym bardziej po oglądnięcie pokazu!