Jedną z najważniejszych modowych zasad jest... brak zasad. Już nieraz udowadniano nam jak bardzo i ciekawie można nagiąć pewne schematy - łączenie stylu ze stylem, lub pięciu stylów naraz, czy urządzenie pokazu w supermarkecie lub jako feministyczny strajk to tylko małe, jednorazowe przewinięcia. Zaś od 10 lat zaskakuje nas współpraca H&M z najlepszymi projektantami na świecie, którzy tworzą dodatkowe kolekcje specjalnie dla tej znanej każdemu, szwedzkiej firmy. "Luksus dla mas" powiadają, tylko czy aby na pewno dla mas w tak szerokim pojęciu?
Co jakiś czas, a mianowicie co rok, światowa sieć sklepów wypuszcza ekskluzywne kolekcje zaprojektowane przez pionierskich projektantów. Margareta van den Bosch, dyrektor artystyczna H&M, zdecydowanie siłę przekonywania opanowała ponad perfekcyjnie. Jej namowom ulegli najlepsi z najlepszych. Co prawda, można powiedzieć, że za piątym, czy szóstym razem, projektanci szli falą, mieli już otwartą drogę przez poprzedników i nie było to wielkim niewiadomym przedsięwzięciem. Pamiętajmy jednak, że gdzieś musiał być początek. A na tym początku wysoka moda istniała dla wysokich rangą ludzi w wysokich rangą miejscach. H&M to zdecydowanie zbyt komercyjna działalność dla naszych wyroczni mody, do dzisiaj niektórzy z nich stoją murem przy tym stwierdzeniu. Co do reszty, znów okazało się, że, my ludzie, bardzo lubimy myśleć schematycznie i szufladkować pewne rzeczy. Okazało się, że istnieje nowe przełamanie modowych zasad w brak zasad. Już na samym początku, Margareta dała jasno do zrozumienia, że ta akcja to nie będzie byle co. I tak, w 2004 roku na pierwszy ogień poszedł, nie kto inny, a sam Karl Lagerfeld, projektant m.in. Chanel. Myślę, że lepiej być nie mogło, bo któż inny, jak nie sam Karl Lagerfeld, mógł zaczarować nas namiastką luksusu zamkniętej w tańszym ciuchu? Ubranie niby z sieciówki, ale z metką, której pożądają miliony pasjonatów mody na całym świecie. Sukces został osiągnięty, choć podobno sam Karl był zawiedziony, że kolekcja trafiła tylko do 20 sklepów na świecie.
Karl Lagerfeld for H&M |
Przy drugiej akcji, H&M nie popełnił tego błędu i nawet dzisiaj pionierskie kolekcje trafiają do wielu sklepów na całym świecie. Nie wiem jak Wy, ale ja wciąż jestem zdania, że trafiają tam, gdzie znajdą dla siebie najlepszą przestrzeń na sprzedaż, czyli tam gdzie więcej prawdziwych pasjonatów mody - w większych miastach. Bo choć ciuch może i tańszy, niż gdyby był prosto od samego projektanta, to sukienka za 400 zł to nadal dla niektórych przesadny wydatek, zwłaszcza kiedy normalny człowiek kojarzy H&M z sukienkami po 100 zł. Po Karlu, kolaborację podejmowali: Stella McCartney, Victor&Rolf z bardzo romantyczną, piękną i retro kolekcją, w której pojawiła się również suknia ślubna (ha, kto by pomyślał o kupowaniu sukni ślubnej w H&M? Kolejny zasadowy brak zasad). Następnie Roberto Cavalli, Comme des Garçons, Matthew Williamson, Jimmy Choo, Sonia Rykiel, Lanvin, Versace, Marni oraz Anna Dello Ruso, która projektantką oczywiście nie jest, ale to przecież nie pierwszy raz kiedy ludzie z branży mody, innej niż projektowanie, tworzą kolekcję. Nie za bardzo wiem, czy można myśleć, że Anna poradziła sobie z tym wyzwaniem, ponieważ zapomniała, że tworzy dla "mas". Złoto, wszędzie złoto, lub jak kto woli - kicz, wszędzie kicz. Jak inaczej nazwać rażąco przesadzone, błyszczące, lateksowe ciuchy, wężowe, fluorescencyjnie złote dodatki? Jasne, że ludzie to pokochali, ludzie zawsze kochają nowe trendy, co by to nie było, warto jednak czasem zatrzymać się i zastanowić, choćby to był sam król mody dyktujący nam swój styl.
Anna Dello Russo for H&M |
Pamiętając o powyższej radzie, możecie oglądnąć spot reklamowy promujący modowe zasady Anny:
MMM for H&M |
W zeszłym roku do sklepów HM trafiła kolekcja Isabel Marant, a tego roku Alexandra Wanga, ale to już temat na kolejny artykuł.
Podsumowując, uważam, że to wspaniałe przedsięwzięcie, cieszę się, że lista projektantó dla H&M ciągle się powiększa, Cieszę, że się, że potrafią oni elitarność zepchnąć na dalszy plan, pokazać, że moda prosto z kolorowych magazynów może być dla szerszego grona ludzi, a przede wszystkim pokazać więcej siebie i swoich wizji, niż pokazywane jest w owych magazynach. Uważam tylko, że nadal nie jest to dla wszystkich. I cenowo (chociaż sama doceniam tak niskie ceny w porównaniu z tymi oryginalnymi) i stylowo (zależnie od pomysłu projektanta).
Fajnie, że o tym napisałaś, zwłaszcza teraz kiedy jest tak głośno o Wangu dla HM. W większości nie orientowałam się w tych najwcześniejszych współpracach hm'u z projektantami. bardzo ciekawie, no i bardzo dobry artykuł!
OdpowiedzUsuńNie do końca jest to przedsięwzięcie masowe. Nie chodzi już o cenę, bo gdy komuś naprawdę zależy to nie widzę problemu, żeby przez dłuższy czas odkładać pieniądze na markowe ubranie (zwłaszcza, że płacimy za nie kilka stów, a nie kilka czy kilkanaście tysięcy). Chodzi raczej o to, że ubrania są dostępne wciąż w tak niewielkiej liczbie sklepów. I nawet ci, którzy pojawią się w wybranym dosyć wcześnie, nie zawsze mogą liczyć na zakup (ze względu na tłumy itd.). Ale coś za coś, w końcu to cena, jaką płacimy za oszczędzanie kilku tysięcy.
OdpowiedzUsuńPoza tym myślę, że ta idea jest jak najbardziej na miejscu. Bardzo popieram.
Ja również bardzo popieram i jak napisałam, doceniam tak niskie ceny w porównaniu z oryginalnymi i cieszę się, że HM ciągle rozwija ten projekt. Niestety nie wszyscy potrafią tak na to spojrzeć, ale dlatego też te kolekcje są typowo dla pasjonatów mody i dlatego trafiają do największych miast. Najgorzej jeśli się mieszka bardzo daleko od tych miast...
Usuń